poniedziałek, 14 października 2013

Odcinek 12

{3 miesiące później}
♥OLIVIA♥
Z Carlosem bardzo dobrze się zapoznaliśmy. Ludmiła bardzo go lubi. Marco chodzi z Fran. Właśnie wracałam z randki na którą poszłam oczywiście z Federico. Przy ulicy rozstaliśmy się. Dostałam od kogoś sms'a. Sprawdziłam telefon. Nagle coś poczułam. Odleciałam chyba z 2 metry dalej od pasów. Poczułam okropny ból. Obraz powoli znikał zobaczyłam ciemność. Słyszałam głos Fede i karetki. Leżałam w szpitalu. Tyle co udało mi się zobaczyć to Federico siedzącego obok mnie i trzymającego za rękę. Zaczął coś mówić:
FEDE: Jeśli mnie słyszy daj znać. Proszę. Chce wiedzieć czy żyjesz. Proszę. - Żebym mogła ścisnąć jego rękę, ale z każdym ruchem mego ciała czułam ból. Chciała bym go przytulić, pocałować i powiedzieć "Kocham Cię", ale nie mogę nie mogę nic zrobić. Poczułam jego łzę na swojej ręce. Nie lubiłam gdy on cierpiał w tedy ja cierpiałam. Leżałam tak i miałam zamknięte oczy. Nic nie widziałam tylko ciemność. Słyszałam różne głosy. Słyszałam jak Viola, Fran, Cami, Lu i Naty płaczą. Przez cały czas czułam rękę Fede. Z lewej strony siedział Maxi, skąd wiedziałam? Po tylko z tej strony słyszałam jego głos. Jak długo leżałam w szpitalu. Nie wiem ale całkiem długo. Z każdym dniem czułam gorszy ból głowy, a mniejszy na ciele. Nie wiem jak to się stało, ale nienawidzę siebie, że pozwoliłam, żeby samochód mnie potrąciły. Że zadałam przez moją nie uwagę ból Fede i wszystkim z paczki. Za to siebie nienawidziłam. Że przeze mnie Fede wylał tyle łez i dziewczyny. Przez ten czas rozmyślałam jak to siebie nienawidzę. Jestem okropna. Tak mi brakuje Federico. Z tego co słyszałam to chyba nawet Carlos był w szpitalu. Nagle wszystko znikło. Nie słyszałam, nie czułam.

♥FEDE♥
Czemu ja ją samą puściłem. To moja wina. Każdego dnia byłem u niej w szpitalu. Nie chodziłem do Studia, nie jadłem. Płakałem i krzyczałem w domu, że to przeze mnie. Po dwóch miesiącach lekarze postanowili zrobić operacje Olivii. Był czerwiec więc było ciepło, a zajęcia w studio się skończyły dopiero za dwa miesiące. Wszyscy czekaliśmy, aż operacja się skończy. Stałem cały czas przy szybie. Gdy nagle usłyszałem dźwięk maszyny do, której podłączona była Olivia. Była prosta kreska. Olivia umarła. Uderzyłem z całej siły w szybę i krzyknąłem NIE! Dziewczyny rozpłakały się, a chłopaki je przytulili. Usiadłem na krzesło i schowałem głowę w kolana. To przeze mnie! Nienawidzę się. Lekarze nie wychodzili przez 10 minut, aż wyszli.
LEKARZ: Mamy dla was dobrą wiadomość.
FEDE: Dobrą? Ona nie żyje! To jest dla nas dobra wiadomość? - krzyknąłem. Ktoś zasłonił mi ręką buzię.
MAXI: Niech pan mówi.
LEKARZ: Na chwilę dla pacjentki stanęło serce, ale po 10 minutach znów zaczęło pracować. Możecie.......... - nie dokończył, bo wbiegłem do sali. Olivia miała otwarte oczy. Usiadłem z jej prawej strony i złapałem ją za rękę. Ścisnęła ją.
FEDE: Tęskniłem. - powiedziałem łapiąc jej drugą rękę - Nie mogłem spać. Myślałem o tobie cały czas.
OLIVIA: Też tęskniłam. To przeze mnie. Żeby nie sprawdzała telefonu na ulicy to bym zobaczyła ten cholerny samochód i bym teraz tu nie leżała, a ty byś nie wylał tyle łez. Wszystko słyszałam i czułam jak trzymasz mnie za rękę. Żebym mogła ścisnęła bym twoją dłoń, ale z każdym ruchem czułam okropny ból.
FEDE: Kocham Cię. - powiedziałem uśmiechając się i ją pocałowałem. Po chwili weszła cała reszta. 

{1 tydzień później}

♥OLIVIA♥
Wyszłam już ze szpitala. Wracałam z Maxim do domu. W domu cioci i wujka był mój tata. Mocno mnie przytulił.
DEVIN: Bałem się o Ciebie. A i wracasz do Ameryki.
OLIVIA,MAXI: Co?
DEVIN: No przecież na wakacje! Możesz zabrać kogo chcesz. Maxi już leci z nami.
OLIVIA: A już myślałam. Kocham Cię! - przytuliłam mocno tatę i poszłam na górę z Maxim. Napisałam wszystkim sms'y. Wszyscy lecą ze mną. Jutro już lecimy. A zaprosiłam mianowicie: Fede, Naty, Lu, Viole, Leona, Cami, Fran, Carlosa, Andreasa, Braco, Broduey'a i Marco. Spakowałam się, wzięłam zimny prysznic od tygodnia go nie brałam. Włożyłam pidżamę i szybko zasnęłam. Na następny dzień ubrałam to:
Na lotnisku byli już wszyscy. Wsiedliśmy do samolotu i polecieliśmy. Ja siedziałam z Fede, za nami Naty i Maxi, za nimi Marco i Fran. Przed nami siedzieli Cami i Broduey, a przed nimi Viola i Leon, obok nas siedzieli Lu i Carlos, a przed nimi Andreas i Braco, a za nimi mój tata. Prawie cały samolot zajęliśmy. I tak polecieliśmy do Ameryki do Denver.

_______________________________________________________________________________
No wiem krótki. I tak kończy się pierwszy sezon. Bardzo krótki. Będę dalej pisać, tylko teraz będą w Ameryce, a potem wrócą do Buenos Aires. Oby się wam spodobał i mam nadzieje na komentarze.


3 komentarze:

  1. Świetny rozdział :)
    Dobrze, że Olivia nie umarła :D

    OdpowiedzUsuń
  2. I tak i tak jest cudowny *.*

    Ile tu było emocji :D

    I Olivia ale mi się jej szkoda zrobiło,gdy tak cierpiała I Fede biedny też :(

    Ale się przestraszyłam, że umarła :o
    Ale na szczęście <33

    Świetny rozdział,czekam na następny ;)

    Jestem nowa, obserwuje twojego Bloga a czytam już od dawna,ale dopiero teraz własnego zalozylam.

    Zapraszam do komentowania i obserwowania :)

    loveenaxi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny <333
    Lecę dalej
    http://amigosnosiempresonsoloamigos-naxi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń